E-book o historii Zagłębia Dąbrowskiego:
|
|
Dorotka; nasz zagłębiowski Olimp |
Dariusz Jurek 26.07.2010
|
|
PRZEMÓWIENIE PROFESORA WŁODZIMIERZA WÓJCIKA WYGŁOSZONE PODCZAS ZAGŁĘBIOWSKICH UROCZYSTOŚCI 25 LIPCA
2010 ROKU NA GÓRZE „DOROTCE”:
Z prawdziwym wzruszeniem spoglądam z najwyższego zagłębiowskiego wzniesienia, z Dorotki, na naszą rodzinną ziemię. U stóp tej mojej góry-matki przyszedłem na świat w prostym zagłębiowskim domu postawionym pod kasztanowcami i urodziwym rozległym dębem. W swoim życiu setki razy – niczym jakiś pątnik – zmierzałem drogą obok grodzieckiego lasu, pod dostojne mury siedemnastowiecznego kościółka. Niosłem na ten swoisty Olimp swoje myśli, marzenia, osiągnięcia twórcze. Także miłość pokrzepioną krystaliczną wodą źródlaną, czerpaną spod drogiej naszemu sercu kapliczki. Słynne Źródełko Miłości.
Zafascynowany urodą mojej domowej góry – przez którą wiedzie słynny szlak drogi św. Jakuba VIA REGIA - pragnąłem dowiedzieć się, kim była jej patronka. Wertowałem słowniki, żywoty świętych, by na tej podstawie ustalić pewne fakty. Notatek zrobiłem wiele. Dzisiaj jednak, korzystając ze zdobyczy techniki, mogę nie tylko cytować fragmenty książek, ale sięgać do internetowego portalu, w którym czytam pomieszczone tam hasło:
>>"Martyrologium rzymskie" opisuje dzieje św. Doroty (z gr. "dar Boży") w paru zdaniach: "W Cezarei, w Kapadocji, rocznica zgonu św. Doroty. Z wyroku Saprycjusza, namiestnika tej prowincji, najpierw dręczono ją w katowni, w końcu skazano na ścięcie. Na widok jej męczeństwa nawrócił się młody mówca imieniem Teofil. Zaraz też męczono go okrutnie na katowni, następnie ścięto mieczem".
Opis śmierci Doroty pochodzi z czasów późniejszych. Do męczeństwa dołącza on legendę. Teofil (adwokat, kat?) miał skazaną zapytać z ironią, czemu jej tak spieszno do śmierci. Ta miała odpowiedzieć: "Bowiem idę do niebieskich ogrodów". Wówczas ten młody przeciwnik chrześcijan powiedział kpiąco: "Gdybyś mi z twoich ogrodów niebieskich podarowała owoce i kwiaty, to uwierzyłbym". Nagle, mimo że była to zima, zjawiło się pacholę z koszykiem pełnym dorodnych jabłek i pięknych róż. Fakt ten miał stać się przyczyną nawrócenia Teofila. Dorota miała ponieść śmierć męczeńską za panowania cesarza Dioklecjana (284-305). Św. Dorota była niegdyś bardzo popularna i powszechnie czczona w całej Europie. W Polsce miała swoje świątynie i ołtarze. Należy do 14 świętych wspomożycieli. Jej postać była ulubionym tematem malarzy. Dorota jest patronką m.in. młodych małżeństw, ogrodników, botaników i górników. W ikonografii atrybutami św. Doroty są: anioł, trzy jabłka i trzy róże lub kosz z owym rajskim prezentem, a także korona, krzyż, lilia, miecz, palma męczeństwa. Św. Dorota przedstawiana jest w stroju królewskim z koroną na głowie, czasami wśród chórów anielskich.<<
Taka informacja musi nam się spodobać nam zagłębiakom. Patrząc z tej wysokości myślę właśnie o nas – zagłębiakach. O naszej naturze, osobniczych cechach. Godny syn ziemi zagłębiowskiej, a więc ziemi polskiej, dba o ład moralny i intelektualny, ale także o ład tego wszystkiego, co go otacza. Zagłębiacy od najdawniejszych lat troszczyli się o samokształcenie. Moim katechizmem lat młodych była cudowna książka „Technologia pracy umysłowej” pióra Stefana Rudniańskiego. Dzięki takim lekturom widzieliśmy integralny związek myśli z językiem. Stąd też respektowanie dzisiaj ortografii i ortoepii oznacza nawiązywanie do dobrych praktyk minionego czasu. Wówczas staranna dykcja była raczej normą we wszystkich środowiskach. Naganne niech będzie zaśmiecanie języka formami rachitycznymi oraz niechlujstwem wymowy, przypominającej niekiedy warkot zatartego silnika traktora. Szanując rodzimą leksykę, w sposób rozumny sięgajmy po słownictwo nowe, nawet obcego pochodzenia, aby precyzyjnie nazywać czynności i przedmioty, które pojawiają się w pejzażu współczesności. Język odbija myślenie i jest impulsem do działań. Ważne jest to, aby wsłuchiwać się w nauki Norwida, który postulował, aby wszelkie czyny narodowe były poprzedzane myśleniem, zastanowieniem, refleksją. Wówczas nie będziemy przeżywać dramatu upadków powstań narodowych.
Troskliwa uprawa mowy ojczystej jest dla każdego Polaka imperatywem kategorycznym. Bo – jak mówi poeta - :
Człowiek ze swoją mową zrośnięty jest ciaśniej
Niż drzewo z ziemią. Jakże więc nie słuchać baśni
Twego dzieciństwa, mowo, nad której kołyską
Szumiały wieki księgą lasów świętokrzyską.
Gdzie słowa formowały się, dźwięczały głoski,
rdzeń wyrazów odrastał w zielone odrostki,
I ten język szlachecki, mieszczański i chłopski
Twardą korą okrywał się, oblekał w dzieje –
I długo pracowali prości kołodzieje
I stroiciele luteń w gwarze gospodarstwa
Słowotwórczego, zanim dźwięk, sztuka drukarska
Przełożyła na znaki odciśniętych liter.
Tak rósł potoczny język Rzeczpospolitej,
Tak ustalał akcenty, znaczeniami błyskał,
W aktach grodzkich, duchownych, w sądowych zapiskach.
Bił się o swoje prawo z kościelną łaciną,
Pod jej marmurowymi płytami nie zginął...
Tym poetą jest Mieczysław Jastrun, a cytowany wiersz, to fragment „Poematu o mowie polskiej”.
W okresie Młodej Polski o urodzie polszczyzny tak pisał Stanisław Wyspiański:
O mowo polska, ty ziele rodzime,
Niechże cię przyjmę w otwarte ramiona,
Ty będziesz kwieciem tych pól ubarwiona,
ty osłodą żywiczną lasów,
ty zbożnym kłosem na roli,
ty utęsknieniem wszystkich czasów,
pojmująca, czująca, co boli.
Czynnikiem negatywnym naszego polskiego, w tym i zagłębiowskiego życia duchowego jest bylejakość, ordynarność w zachowaniu, prostactwo, niewdzięczność, łapczywość, hipokryzja, zwykłe lenistwo, małostkowość, zakłamanie, zawiść. Nieżyczliwość sąsiedzka. Warto zastanowić się nad słowami Norwida i wyciągnąć z nich właściwe wnioski: „Polacy są przede wszystkim patriotami. Wiele razy dowodzili, że są gotowi umierać za ojczyznę; tylko nieliczni są jednak gotowi dla niej pracować”, „Polacy są wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem”.
Polskie wady mają właściwości toksyczne. Niosą ruinę i samozniszczenie. Natomiast godnym akceptacji składnikiem ładu moralnego jest życzliwość, sumienność, radosne otwarcie na urodę świata. Urodę tego świata należy jednak pielęgnować, dbając o ład w przyrodzie i urbanistyce. Jeżeli ziemia jest dobrą naszą matką, paradoksem staje się wywożenie do lasu śmieci, gruzu, potrzaskanych szkieł. Któryż to godny syn obrzuca swą rodzicielkę nieczystościami?
Każdy normalny człowiek pragnie dobrego, bezpiecznego, sensownego życia. Nie zawsze godzi się z tym, czego doświadcza w realnym życiu. Znamy przykre doznania naszych bliskich, którzy szli sezonowo lub na stałe „za chlebem” na obczyznę. Wielu naszych rodaków wyganiały mocarstwa zaborcze, wielu niegodziwe systemy ustrojowe. Myślę, że czas powiedzieć: „DOSYĆ!” Wszędzie żyć można. Nic jednak nie zastąpi kraju ojczystego, w którym się żyje w doli i niedoli.
Wisława Szymborska w wierszu „Gawęda o miłości ziemi ojczystej” pisze:
Bez tej miłości można żyć,
mieć serce suche jak orzeszek,
malutki los naparstkiem pić
z dala od zgryzot i pocieszeń,
na własną miarę znać nadzieję,
w mroku kryjówkę sobie uwić,
o blasku próchna mówić „dnieje”,
o blasku słońca nic nie mówić.
Jakiej miłości brakło im,
że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z nagła powalone,
które za płytko wrosło w ziemię,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstkę czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?
Ziemio ojczysta, ziemio jasna,
nie będę powalonym drzewem.
Codziennie mocniej w ciebie wrastam
radością, smutkiem, dumą, gniewem.
Nie będę jak zerwana nić.
Odrzucam pusto brzmiące słowa.
Można nie kochać cię - i żyć,
ale nie można owocować.
Wielu Polaków pędzi na łeb na szyję ku zachodnim centrom cywilizacji i dobrobytu świata. Warto jednak pamiętać, że owe centra zmieniają się. Od ludzi zależy, aby to, co było synonimem biedy i zacofania, stało się owym wymarzonym centrum. Zresztą dla mnie centrum świata jest tam, gdzie ja jestem, moja rodzina i bliscy mi ludzie. Uwielbiam paryskie Pola Elizejskie, rzymskie termy, British Museum w Londynie. Jeżdżę tam, aby poznawać zdobycze ludzkiej cywilizacji. Ale mieszkając w Łagiszy, Będzinie, Sosnowcu, nie czuję się prowincjuszem.
Prowincjonalizm jest raczej pewnym niedowładem mentalnościowym. Zwykłym kompleksem. Praca człowieka nad sobą może ten stan zmienić. Temu służą społeczno-kulturalne organa państwa oraz liczne organizacje samorządowe i pozarządowe.
Ja i moje pokolenie do podniesienia statusu cywilizacyjnego naszego regionu zmierzaliśmy wracając, po ukończeniu studiów na wielu uczelniach, do „najbliższej ojczyzny”. Uzyskawszy określone stopnie i tytuły, tworzyliśmy w naszym zagłębiowsko-śląskim środowisku wyższe uczelnie – swoiste płonące „watry” w pejzażu ziemi. Wykształcenie i praca mogą być gruntem dobrej jakości życia. Jakże nobliwe są mury nowo otwartych szkół wyższych, w których rozlega się „Gaudeamus…” i dostojna pieśń „Gaude Mater Polonia!”
Na koniec bardzo serdecznie dziękuję organizatorom i uczestnikom tej pięknej, wzruszającej uroczystości za okazane mi honory i ciepłą życzliwość. Patrząc na urodę tej ziemi, na format duchowy ludzi tej ziemi, mam nadzieję, że dawne słowiańskie bogi i Święta Dorota, pani na naszym zagłębiowskim Olimpie, będą błogosławić i tę ziemię i tych ludzi – na długie i dobre życie.
Dzisiejszy dzień, dzień piękny – 25 lipca – znaczony jest imieninami Świętego Jakuba Apostoła, owego bożego wędrowca, który patronuje formowaniu się zjednoczonej Europy. Znaczony jest też imieninami Świętego Krzysztofa, patrona kierowców i wszelkich podróżnych. Z tej okazji dobre myśli kieruję do mojego syna, Andrzeja Krzysztofa, który właśnie w momencie, gdy wypowiadam te słowa, wiezie samochodem swą mamę i córeczkę z Mazur do Sosnowca. Miło mi też stwierdzić, że dziś obchodzimy także imieniny Dariusza, a więc prezesa Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego. I jemu, i naszemu Stowarzyszeniu życzę wszelkiego dobra. Quod felix faustum, fortunatumqe sit!
WŁODZIMIERZ WÓJCIK |
|
5 odpowiedzi |
|
#1 |
dnia lipca 26 2010 21:02:09
#2 |
dnia lipca 27 2010 17:26:52
#3 |
dnia lipca 28 2010 11:33:51
#4 |
dnia lipca 28 2010 11:44:49
#5 |
dnia lipca 30 2010 09:16:21
|
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
|
|
|